Strona główna

dominika Jasińska - NVC

Menu

Nonviolent Communication

Dzieci - co się dzieje gdy działają pod przymusem?

Przeczytałam kiedyś opowieść Marshalla Rosenberga*, o tym jak zadecydował wraz ze swoim 13 letnim synem, o tym, że ten nie będzie chodził do szkoły. Dziecko odmawiało nauki i uczęszczania do szkoły, a ze szkołą wiązały się liczne stresy i nieprzyjemne przeżycia chłopca. Ojciec po analizie sytuacji i rozmowach z dzieckiem uznał, że przychyli się do jego pragnienia by się nie uczyć. Ponieważ w USA istnieje obowiązek szkolny, decyzję trzeba było przeprowadzić przez Sąd, co ostatecznie udało się. Czytając to, człowiek sobie myśli: „Matko Święta, co też ten Rosenberg wymyślił i co też zgotował temu dziecku? To przecież nie jest rozwiązanie!”

Mnie opowieść zaciekawiła i zainspirowała do rozmyślań szczególnie w kontekście własnych doświadczeń. W tym czasie moi trzej synowie również chodzili do szkoły – najstarszy licealista – uczył się i starał by mieć dobre oceny, ale widziałam ile trudu i frustracji go to kosztowało i często nie widział sensu tego, co robi. Średni – wtedy w 6 klasie szkoły podstawowej, odmawiał w ogóle nauki, co odbijało się bardzo na ocenach i zachowaniu i z wielkim trudem do szkoły chodził – w praktyce oznaczało to, że popadł w stan permanentnego zmęczenia, apatii, zamknął się w sobie i praktycznie nie było z nim kontaktu. Miałam duże obawy, że sam z sobą nie ma kontaktu. Najlepiej było z najmłodszym synem, który był na początku edukacji, gdzie pani nauczycielka otaczała dzieci serdeczną opieką, nauka opierała się w dużej mierze na zabawie i do szkoły jeszcze chodziło się z chęcią. I do tego dochodziła jeszcze jedna rzecz – niechęć dzieci do jakiejkolwiek współpracy w domu – wszystko, w moim mniemaniu, było na nie. W tym wszystkich byliśmy jeszcze my, rodzice, ze swoimi wyobrażeniami na ich temat i całą gamą najróżniejszych żądań i wytycznych.

Moje rozmyślania po przeczytaniu opowieści Rosenberga poniosły mnie w kierunku tego jak reagują dzieci w sytuacjach przymusu (obowiązek szkolny jest formą przymusu, wychowanie oparte na bezwzględnym autorytecie rodzica, gdzie dziecko nie ma nic do powiedzenia jet formą przymusu, w końcu wszelkie sytuacje, gdzie dorośli nie dają dzieciom możliwości wyboru czy wypowiedzenia swojego zdania są formą przymusu.) Najpierw zastanowiłam co mi robi przymus? Pierwsze co, poczułam to chęć buntu, pojawiła się myśl, że nikt nie będzie mną rządził, że moja potrzeba wolności, autonomii, samodzielnego decydowania co, będę robić jest zagrożona i w tej sytuacji będę albo atakować albo się bronić. Ewentualnie, jeśli bardzo się boję, to potulnie wykonam żądanie/polecenie – tak, zrobię to ze strachu przed konsekwencjami lub karą. Druga moja myśl była taka – moje dzieci przecież czują to samo – a to, że są „tylko” dziećmi i mało kto się z nimi liczy sprawia, że prawdopodobnie czują się w tej sytuacji bardzo osamotnione, może nawet przerażone. Nie mają jeszcze doświadczenia życiowego, nie wiedzą jak zachowywać się różnych sytuacjach i co o nich myśleć, a dorośli – rodzice, nauczyciele po prostu żądają, decydując za nich, co jest dla nich lepsze. Raczej nie jest im lekko – pomyślałam – i przypomniało mi się zdanie Rosenberga, bardzo mi bliskie – „nie rób niczego, jeśli nie wiąże się to z lekkością”

Słyszę teraz głosy wielu dorosłych: „no właśnie, my wiemy lepiej i jak teraz nie wyegzekwujemy pewnych zachowań, to w dzieciach utrwalą się różne zachowania niepożądane. Poza tym jaka lekkość? - życie jest ciężkie i dzieci powinny się o tym dowiedzieć jak najwcześniej ”. Może się utrwalą może nie i pewnie dla niektórych rzeczywiście życie jest ciężkie. Nie chcę na ten temat dyskutować, to czym chcę się podzielić to, to, co ja sama zrobiłam w relacjach z moimi dziećmi, gdy doszło do mnie jak destrukcyjnie mogą działać żądania i to, do jakich doszłam wniosków. 

Co zaobserwowałam?

Aby sformułować wnioski wrócę do Rosenberga. Co ciekawe cała jego historia skończyła się tak, że syn mu dorósł i po 10 latach podjął decyzję o nadrobieniu programu, ukończeniu studiów i teraz jest doktorem nauk na jednym z uniwersytetów. Możemy tylko domyślać się jak kształtowałby się jego stosunek do szkoły gdyby musiał w niej pozostać. Nie chciałam w tym artykule dyskutować o decyzji Rosenberga, która wielu może się wydać kontrowersyjna, ale zwrócić uwagę na to, jak destrukcyjnie działa przymus a jak atmosfera umożliwiająca dziecku na bycie sobą sprzyja budowaniu wzajemnych relacji. Mi, na dzień dzisiejszy, udało się wypracować w dzieciach większą otwartość na szkołę, na dzielenie się swoimi problemami i na szukanie rozwiązań w sytuacjach, które wydają im się trudne - jak na razie jeszcze nie skończyłam i nie spoczęłam na laurach, bo każdy dzień przynosi nowe doświadczenia, nowe trudności, nowe przemyślenia. A dzisiaj zakończę parafrazując znane przysłowie „zgoda buduje, niezgoda rujnuje” i powiem „prośba buduje, żądanie rujnuje” - moim zdaniem rujnuje cały kontakt, który próbujmy zbudować z drugim człowiekiem.

Marshall Rosenberg - Psycholog i mediator. Twórca modelu Porozumienie bez Przemocy - Nonviolent Communication NVC. Od kilkudziesięciu lat propaguje metodę pomagając ludziom między innymi na terenach objętych działaniami wojennymi. Prowadzi warsztaty, uczy wzajemnego szacunku i dostrzegania ważnych ludzkich potrzeb często skrywanych pod powłoką frustracji czy agresji.

autorka: Dominika Jasińska

na podstawie:
Marshall B. Rosenberg, Porozumienie bez przemocy. O języku serca,Wydawnictwo Jacek Santorski & CO, Warszawa 2003
Marshall B. Rosenberg, Rozwiązywanie konfliktów poprzez porozumienie bez przemocy, Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 2008